Moja babcia robiła najlepszą pigwówkę w okolicy. Pamiętam, jak jesienią w całym domu unosił się ten niesamowity, słodkawy zapach. Sąsiedzi pytali: „Pani Zosiu, a nie sprzeda pani chociaż jednej buteleczki?”. Babcia tylko się uśmiechała i odpowiadała: „Trzeba było posadzić sobie pigwę”.
I właśnie o tym chcę dzisiaj napisać. Bo pigwa to takie drzewo, które się po prostu opłaca. Raz posadzone będzie was karmić przez dziesiątki lat. A te wszystkie przetwory – dżemy, nalewki, kompoty – to czyste złoto dla zdrowia i portfela.
Spis treści
Czemu akurat pigwa?
Szczerze mówiąc, pigwa nie jest zbyt popularna w polskich ogrodach. I to jest błąd. Ludzie myślą, że skoro owoców nie da się jeść na surowo, to po co w ogóle się tym bawić. A prawda jest taka – po przetworzeniu pigwa to skarb.
Jeden owoc pigwy zawiera więcej witaminy C niż cytryna. Plus pektyny, które pomagają w trawieniu, żelazo, miedź i cała masa innych minerałów. Kiedyś to było oczywiste – każdy sad miał przynajmniej jedno drzewko pigwy. Dzisiaj ludzie wolą kupować drogie suplementy w aptece.
Pigwa jest dzielna
To co mnie najbardziej przekonało do pigwy – to jej wytrzymałość. Widziałem zimę, kiedy wielu sąsiadów straciło młode brzoskwinie i morele. Pigwa? Stała jak gdyby nigdy nic. Te drzewa wytrzymują temperatury do -30°C bez mrugnięcia okiem.
No i nie jest wybredna. Nie potrzebuje specjalnych zabiegów, nie choruje co chwila jak te wszystkie nowoczesne odmiany jabłoni. Posadził, podlałeś pierwszy rok i masz spokój.
Jakie odmiany wybrać?
Tutaj ludzie się gubią. W internecie mnóstwo informacji, każdy coś innego pisze. Ja przepytałem znajomych ogrodników i przetestowałem kilka odmian. Wybrałem trzy, które naprawdę mają sens.
Pigwa Champion – królowa jesiennych przetworów
Champion to taka „bezpieczna” odmiana. Znaczy – wszystko w niej gra. Owoce ma ogromne, czasem nawet kilogram waży jeden! Pierwszy raz jak taką pigwę zobaczyłem u kolegi, myślałem że żartuje.
Dojrzewa w połowie października, akurat gdy inne owoce już się kończą. Owoce mają ten charakterystyczny cytrynowożółty kolor i gruszkowaty kształt. A zapach? Jak położysz taką pigwę na stole, cały dom będzie pachnieć przez tydzień.
Najbardziej jednak doceniam w Champion jej odporność. Mróz jej nie straszny, choroby omijają. Idealnie dla tych, którzy nie mają czasu na ciągłe kombinowanie z opryskiwaniem i przykrywaniem na zimę.
Pigwa jabłkowa – dla mniejszych ogrodów
To była moja pierwsza pigwa. Kupiłem ją, bo sąsiad namawiał. „Masz mały ogródek, to weź jabłkową – nie urośnie ci za duża”. I rzeczywiście, drzewko dorosło do jakichś 2-3 metrów i więcej nie rośnie.
Owoce ma mniejsze niż Champion – koło 250 gramów – ale za to ich jest więcej. I faktycznie przypominają jabłka kształtem, nie grusze. Dla mnie to plus, bo łatwiej je kroić i obrabiać.
Jabłkowa ma jeszcze jedną zaletę – jest samopylna. Znaczy nie potrzebujesz drugiego drzewa żeby zawiązały się owoce. Champion też owocuje sama, ale jak ma towarzystwo innej pigwy, to plony są obfitsze.
Pigwa Laskowicka – sprawdzony klasyk
Ta odmiana to stara, polska klasyka. Mój dziadek ją nazywał „pigwą z przedwojnia”. Babcia miała właśnie Laskowicką i właśnie z niej robiła tę swoją słynną pigwówkę.
Owoce Laskowickiej są złociste, bardzo aromatyczne i mają delikatny miąższ. To właśnie ten „delikatny miąższ” robi różnicę przy robieniu marmolady – nie musisz gotować godzinami, żeby owoce się rozpadły.
Co zrobić z tą pigwą?
No dobra, masz drzewo, zbierasz owoce. I co dalej? Bo to nie jabłko, że ugryźć i zjeść. Surowa pigwa to tortury dla zębów i żołądka – twarda jak kamień i cierpka że aż łzy w oczach.
Ale po obróbce termicznej? To kompletnie inna historia.
Nalewka z pigwy – babcina receptura
Ta nalewka to prawdziwy hit. Babcia robiła tak: pigwa (2-3 duże owoce), litr czystej wódki, pół kilograma cukru i spokój na pół roku. Po tym czasie masz napój, który nie tylko smakuje świetnie, ale jeszcze pomaga na trawienie.
Pigwówka ma ten charakterystyczny, głęboki, słodkawy smak. Jeden kieliszek po obiedzie i żołądek działa jak zegarek. Babcia mówiła, że to lepsze niż wszystkie te farmaceutyki.
Dżem, który sam się robi
Pigwa ma tyle pektyn, że dżem praktycznie sam się robi. Nie musisz dodawać żelatyny ani innych zagęszczaczy. Kroisz owoce, zalewasz wodą, gotujesz z cukrem i masz idealnie gęsty dżem.
Mój ulubiony przepis: pigwa z nutą cynamonu. Jesienią robi się to samo – pachnie w kuchni jak za dawnych czasów.
Kompot na zimę
Kompot z pigwy to naprawdę proste. Kroję pigwy na ćwiartki, wsadzam do słoików z cukrem, zalewam wrzątkiem, pasteryzuję. Zimą jak otworzysz taki słoik, to smak lata wraca.
Plus kompot z pigwy ma taki bonus – możesz dodawać go do herbaty zamiast cytryny. Witaminy masz, smak masz i nie musisz kupować importowanych cytrusów.
Gdzie kupić dobre sadzonki?
To jest kluczowe pytanie. Możesz kupić w marketach budowlanych te wszystkie „okazje” po 15 złotych. Problem w tym, że często nie wiesz co dostajesz, a drzewko jest słabe i ledwo przeżyje pierwszą zimę.
Ja kupuję w Sadowniczy.pl od kilku lat i jestem spokojny. Tam mają te wszystkie odmiany o których pisałem – zarówno Champion, jak i pigwę jabłkową. Sadzonki są szczepione, zdrowe, i co ważne – dostosowane do polskiego klimatu.
Szczepiona pigwa to nie to samo co ta „dziczka” z przypadkowego źródła. Drzewo szczepione szybciej zaczyna owocować – czasem już drugi, trzeci rok po posadzeniu. A dziczka może cię zmęczyć czekaniem.
Błędy początkujących (czyli to co ja zrobiłem źle)
Sadzenie w cieniu
Moja pierwsza pigwa rosła w półcieniu. No bo myślałem „drzewo to drzewo, wszystko jedno”. Owoce zawiązywały się słabo i nie miały tego aromatu. Dopiero jak przesadziłem na słońce, zaczęło się prawdziwe owocowanie.
Złota zasada: Pigwa chce słońca. Minimum 6 godzin dziennie, najlepiej więcej.
Za rzadkie podlewanie pierwszego roku
Młode drzewko musi być regularnie podlewane. Ja myślałem „niech się hartuje”, ale to był błąd. Pigwa lubi wilgotną glebę, szczególnie w pierwszym sezonie po posadzeniu.
Zbieranie zbyt wcześnie
Pierwszego roku zerwałem pigwy we wrześniu, bo były już żółtawe. Okazało się że to za wcześnie – nie miały pełnego aromatu. Pigwa musi dojrzeć na drzewie. Czekasz do połowy października, czasem nawet dłużej. Jak owoc łatwo odkręca się od gałązki, to znak że czas.
Praktyczne wskazówki przy sadzeniu
Pigwę najlepiej sadzić jesienią albo wczesną wiosną. Ja wolę jesień – drzewo ma całą zimę na zakorzenienie, a wiosną od razu rusza w wzrost.
Dół sadzeń wykop spory – 60 na 60 cm i jakieś 50 cm głęboki. Na dno daj kompost, wymieszaj z ziemią. Pigwa lubi żyzną ziemię, więc warto zainwestować w dobry start.
Przy sadzeniu uważaj na miejsce szczepienia – to takie zgrubienie na pniu. Ma być 5-10 cm nad ziemią. Jak zakopiesz za głęboko, drzewo będzie się męczyło.
Podlewanie i pielęgnacja
Pierwszy rok – regularnie podlewasz, raz w tygodniu porządnie. Drugi rok – dolewasz jak widzisz że sucho. Trzeci rok – drzewo już samo sobie radzi.
Przycinanie? Pierwsze lata formuj koronę, żeby drzewo miało ładny kształt. Potem tylko sanitarne cięcie – usuwasz chore i suche gałęzie. Pigwa nie wymaga takiego precyzyjnego przycinania jak jabłonie.
Czy warto mieć pigwę w ogrodzie?
Jak dla mnie – zdecydowanie tak. To inwestycja która się zwraca. Raz posadzone drzewo będzie ci dawać owoce przez 30-40 lat. A te przetwory?
Policzmy sobie: słoik dobrego dżemu z pigwy w sklepie kosztuje 15-20 złotych za pół litra. Z jednego drzewa zbierzesz 20-30 kilogramów owoców. To daje ci jakieś 40-50 słoików dżemu rocznie. Wiesz ile to jest w pieniądzach? 600-800 złotych! I to nie licząc nalewek, kompotów i wszystkiego innego.
A najważniejsze – wiesz co jesz. Żadnej chemii, żadnych konserwantów. Tylko pigwa, cukier i twoje ręce.
Pora działać!
Nie czekaj na idealne warunki. Jesień to świetny moment na sadzenie pigwy. Drzewo zazimuje, wiosną ruszy w wzrost, a może już za dwa lata będziesz zbierać pierwsze owoce.
Pigwa to nie wymysł – to sprawdzona roślina, która karmiła nasze babcie i dziadków. Dziś możemy wrócić do tych mądrych wyborów. Jeden weekend, jedna sadzonka, i masz spokój na dziesiątki lat.
Zdrowe przetwory, zero chemii, oszczędności w domowym budżecie i przyjemność z pracy w ogrodzie. Co jeszcze trzeba?
Pigwa czeka. Pora ją posadzić!
